Bardziej umiłowali ciemność, bo złe były ich uczynki

Te słowa Jezusa po spotkaniu z Nikodemem (J. 3, 19 ) czytane w ewangelii na niedzielę 18 marca skojarzyły mi dwa niedawne wydarzenia – przeciwstawne scenki, dające wiele do myślenia.

 

       Scenka 1. Tak zwana manifa feministek z okazji Dnia Kobiet (8 marca) w pasażu Schillera w Łodzi. Relacjonuję za artykułem Matyldy Witkowskiej z Dziennika Łódzkiego – Polska the Times, wyd. A, sb/ndz. 17-18 marca br., s. 12 w dziale Opinie („Niesolidarność jajników – tytuł artykułu dopasowany zapewne do poziomu tych, o których mowa): „około setki młodych ludzi płci obojga (bo oprócz pań byli też ich męscy sympatycy) zebrało się w pasażu z hasłami TAK dla kobiet. Co oznaczało TAK? Bezpłatną aborcję, refundację antykoncepcji, żłobki dla dzieci. Plus odrobina antyklerykalizmu. Słowem – postulaty, z którymi wszyscy obecni w pasażu bez wyjątku się zgadzali. Zagrano w grę „Płódź” i Pionki Reprodukcyjne. Było wesoło. … W środku fajnej zabawy na pasaż przyszła staruszka w berecie. Niosła wyrwaną z bloku tekturkę i hasła „Matko nie zabijaj mnie” oraz „Nie dla zabijania dzieci” I wtedy się zaczęło. Najpierw do ataku ruszyły panie od Palikowa, skandując „Do Sosnowca z takim hasłem” oraz „Patrzcie, to moher”. Jedna z demonstrantek zadbała, by babcine przesłanie nie poszło w świat i zasłoniła je plakatem. Babcia nie wytrzymała i przyrównała feministki od faszystów i Hitlera… Demonstrantki prawie padły ze śmiechu. Szybko poradziły sobie z babcią. W końcu były młodsze, sto razy liczniejsze i mogły wyśmiać pojawienia się na feministycznej imprezie z prolife’owym hasłem. Szybko ją przegoniono. I znowu zrobiło się zgodnie i miło. Tymczasem idę o zakład, że większość osób zgromadzonych w pasażu Schillera to zagorzali zwolennicy człowieka motyla. Z pewnością wierzą, że jeśli ktoś chodzi po publicznej ulicy z monstrancją i baldachimem, to ktoś inny może w tym czasie biegać po niej w różowych rajstopach i skrzydełkach. (Osobnik ten prezentował się tak przed wiernymi w czasie procesji Bożego Ciała parafii katedralnej w Łodzi w ub.r. Prokuratura nie dopatrzyła się nic niezgodnego z prawem w profanacji publicznego obrzędu religijnego – przyp. TG) A jeśli ktoś organizuje transmisję mszy, można na niej pojawić się z wrogim transparentem. Trudno się z nimi nie zgodzić. W końcu jeżeli ktoś staje na ulicy, by demonstrować swoje przekonania religijne czy polityczne, powinien liczyć się z reakcją. I tym, że nie zawsze jest ona pozytywna. Nie chcę rozstrzygać … jak legislacyjnie rozwiązać arcytrudny problem aborcji.”

Scenka 2. Zaplecze małego rzemieślniczego zakładu w centrum Łodzi. Właścicielka, kobieta o dobrym sercu, wpuszcza w zimie, w czasie nękającego mrozu, błąkającą się ciężarną kotkę, która w pudle ulokowanym nad regałami powija tam swoje kocięta. Strzeże je bohatersko, nie dopuszcza do pudła nikogo. Jest jednak bardzo zimno, przenikliwy ziąb może zniweczyć trud kociej mamy. Co ona robi ? Sprowadza z podwórka kilka innych kotów i te na zmianę grzeją małe kocięta. Psy i koty są humanitarnie traktowane na tej posesji. Czują to doskonale. I o dziwo, wbrew ogólnym poglądom ludzkim na ich obyczaje, żyją w najlepszej przyjaźni.

Komentarze

Ad 1. Legislacyjne rozwiązanie „arcytrudnego problemu aborcji” wbrew temu co wyżej było napisane, wcale nie jest trudne. Oczywiście, jeśli podchodzimy do tego problemu z punktu widzenia „państwa prawa” – prawa opartego na wielowiekowej etyce. Aborcja = zabójstwo niewinnej, jeszcze nienarodzonej istoty ludzkiej. Sprawa więc prosta. Propagowanie, ułatwianie, zachwalanie , domaganie się aborcji = kodeks karny. Tak było w Polsce międzywojennej.

Z tekstu artykułu wynika, że w czasie manifestacji domagano się żłobków. Dla kogo miałyby one być ? Dla wylepienia w nich nekrologów usuniętych z rodzin dzieci ?

Druga poruszona tu sprawa. Czy zwolennicy „człowieka motyla” spróbują podobnie zamanifestować swe przekonania, na przykład, w czasie uroczystości państwowych ? A może pojawią się tam także zwolennicy nudyzmu ? Czy prokuratura będzie wówczas też tak tolerancyjna i dopatrzy się tylko okazywania alternatywnych poglądów ?

Ad 2. Termin „zezwierzęcenie” rani te dobre istoty. Zachowanie niektórych grup ludzi (?) może nawet jest zbyt łagodnym (eufemistycznym) do określenia słowem „spodlenie” i brzmi zbyt przyjemnie.

O tempora, o mores ! Czy jesteśmy jeszcze NARODEM szanującym własną kulturę, obyczaje i etykę, czy już tylko społeczeństwem regionów ? Wydaje się, że za nadto o to zadbano, a wielu z nas dołożyło własną do tego cząstkę.