Pełnia Obłudy

Słowa użyte w tytule artykułu są wszystkim dobrze znane, ale dla porządku rzeczy przyjrzymy się jednak ich znaczeniu, aby było dobrze wiadomo o czym chcę dalej mówić i uniknąć niejasności.

Słownik języka polskiego precyzuje znaczenie słowa obłuda jako fałszywe zachowanie, postępowanie, czyli dwulicowość, inaczejhipokryzja, zakłamanie. Obłudna może być np. życzliwość, a także moralność. Słownik podaje, że można wyczuwać obłudę w czyimś zachowaniu, to znaczy, że obłudnicy zazwyczaj potrafią umiejętnie maskować się, ale potrafimy ich rozeznać. Można powiedzieć, że obłuda z daleka jest bijąca w oczy, choć zachowanie ma wskazywać na posiadanie pewnych zalet, a także uczuć, których w istocie jest brak. Obłudnik-hipokryta (w języku potocznym także faryzeusz, farbowany lis)  wybiera to, co dobre tylko dla niego, wbrew głoszonym otwarcie poglądom. Jest nieszczery, często rozpoznawalny po uśmiechu i obliczu. Mówimy często: obrzydliwy hipokryta. . Nie bądźcie jak obłudnicy – mówi Chrystus – Mt 5,16.

A czym jest pełnia ? Jest to stan maksymalnego natężenia czegoś, inaczej mówiąc – szczyt.     Mówimy więc często o pełni sezonu turystycznego, ale też o pełni szczęścia lub zdrady. Może zatem być również pełnia obłudy.

Dwulicowości nigdy w przeszłości nie brakowało. Daje temu wyraz zarówno historia, jak i bogata literatura. Obecne czasy charakteryzują się, jak sądzę, szczególnym natężeniem hipokryzji, co sprawia wrażenie, i nie wyklucza, że ten stan rzeczy jest jakby zaprogramowany, czy też zaplanowany przez – jak to często określa Andrzej J. Horodecki w tygodniku „Myśl Polska” – Centralne Siły Polityczne (CSP), którym – tak przynajmniej się wydaje – zależy na utrzymaniu tego stanu rzeczy.

W pierwszych latach po 1990 r., czyli po zapoczątkowaniu tak zwanej transformacji ustrojowej, gdy społeczeństwo było przyzwyczajone do w miarę zrównoważonych wynagrodzeń, zaczęto forsować w mediach tezę, że taka sytuacja jest nie do utrzymania, bo jest niesprawiedliwa i ludziom kreatywnym, twórczym, dobrze wykształconym, o dużych zdolnościach kierowniczych (menadżerskich) należy się wynagrodzenie wyższe od przeciętnego. Teza ta sprawiała wrażenie rzeczywiście słusznej i sprawiedliwej. Ktoś, kto wnosi wybitny wkład do życia zbiorowego, ma prawo być zauważonym także finansowo. Cała obłuda polegała jednak na tym, że akcję tę wykorzystano do utworzenia kasty (warstwy) tak zwanych nuworyszy-nowobogackich, którzy najczęściej ani z intelektem, ani z uzdolnieniami nie mieli nic wspólnego, ale byli włączeni w krąg mętnych powiązań wspólnych ciemnych interesów, niezmiernie często ukierunkowanych na modną wówczas (ale także i dziś) tak zwaną prywatyzację majątku narodowego, czyli – mówiąc wyraźniej – nie tyle nawet na wyprzedaż, ile na grabież tego majątku, bo rzetelnej wyceny nikt ani wówczas, ani teraz nie przeprowadził. Ponadto, co jest jeszcze większym złem, że czynności te były dokonywane w ramach postępowania urzędowego, państwowego, ale bez faktycznej zgody narodu, do którego ten majątek należał. Jednym z elementów tej obłudnej polityki, m.in. medialnej, było przedstawianie stałego rosnącego poziomu średniego wynagrodzenia w Polsce. Nie mam zamiaru kwestionować wiarygodności podawanych w mediach danych, to jest, jak to się często słyszy w ustach mędrców „cyfr”, czyli liczby wyrażającej tak zwaną średnią statystyczną, bowiem wielkości  te brane z poważnego urzędu jakim jest Główny Urząd Statystyczny (GUS) niewątpliwie są podawane w sposób odpowiedzialny i rzetelny. Sprawa polega jednak na interpretacji tych danych. Nie zdarzyło mi się nigdy ani usłyszeć, ani przeczytać wyjaśnienia znaczenia tej ważnej wartości statystycznej, która nabiera sensu dopiero wówczas, gdy wraz z nią podawana jest wartość tak zwanego odchylenia standardowego od średniej (inaczej: dyspersji), czyli – mówiąc obrazowo – skupienia wartości liczbowych tworzących średnią wokół tej wartości znamionowej. Średnia jest obliczana w ten sposób, że zsumowuje się wszystkie wartości liczbowe brane dla danego aspektu pod uwagę i dzieli się otrzymaną wartość przez liczbę elementów uczestniczących w obliczeniach. Trzeba zatem zauważyć, że np. 1000 pracowników zarabiających po 1000 zł daje do puli tę samą wartość co jeden świetnie prosperujący biznesmen zarabiający 1 milion zł. Rzecz w tym jednak, że kilku takich milionerów znacznie wpływa na wartość średniej. W samej jej wartości trudno to uchwycić, uwyraźnia to dopiero wspomniane odchylenie, które im ma wartość mniejszą daje większe skupienie branych pod uwagę elementów (w tym wypadku zarabiających) wokół średniej. Jeżeli dyspersja jest duża, to znaczy, że rozbieżności płacowe są duże i nierówność społeczna jest liczbowo nie do ukrycia. Proszę zwrócić uwagę, że nigdy nie podawano wartości dyspersji. Jest to jeden z poważnych elementów obłudnej manipulacji.

Zapewne w uszach wielu z nas brzmią słowa hasła: „aby ludziom żyło się lepiej i dostatniej”. O jakich ludzi jednak tutaj chodzi ? Z ogromnym niesmakiem i całkowitą dezaprobatą przyjmujemy wiadomość o przyznawaniu – nawet sobie – potężnych kwot apanaży za rzekome osiągnięcia i zasługi urzędnicze, gdy już nawet miliony ludzi cierpi biedę z powodu bezrobocia, braku podstawowych środków do życia. Obłuda takich kroków idzie w parze z bezczelnością i podkreśleniem bezkarnej możliwości takiego antyspołecznego działania bez jakiejkolwiek żenady.

Zdarza się jednak, że rzucająca się w oczy obłuda zachowań osób pełniących wysokie stanowiska społeczne lub państwowe jest zauważana i notowana nawet w prasie głównego nurtu. W Dzienniku Łódzkim – Polska The Times, nr 27 (23.335) z dn. 1 lutego br. (piątek) zamieszczono na drugiej stronie wywiad redaktora Piotra Brzóski z politologiem Leszkiem Jażdżewskim, redaktorem naczelnym „Liberté” pod znamiennym tytułem: „Posłowie i senatorowie nie powinni więcej zarabiać, bo niczym nie zarządzają”. Warto tu przytoczyć z tego artykułu następujące bardzo charakterystyczne fragmenty wywiadu: „ Donald Tusk uznaje za niestosowne premie dla marszałków. A jemu samemu teraz się wyciąga, że sam w Senacie dostał łącznie ponad 170 tysięcy takich premii… (red. P. Brzóska). Odpowiedź L. Jażdżewskiego: Hipokryzja w polskiej polityce jest powszechna. Dopóki nie złapią nas za rękę, to robimy to, na co mamy ochotę. Generalnie w naszym życiu publicznym nie ma zwykłej przyzwoitości. Wprowadzamy regulacje, ustawy, specjalną policję, komisję ds. języka. A brakuje reguł nieformalnych, przekonania, że pewnych rzeczy po prostu nie wypada robić. To jest pochodna mentalności PRL-owskiej, gdy wszystkie chwyty były dozwolone, aby się tylko nachapać, jak można, to wynieść z zakładu pracy. To zakorzeniło się w naszej polityce. Skoro ludzie nie patrzą, to można te premie wziąć. A jeśli już chce się kogoś za to krytykować, stroić w szaty Katona, to trzeba mieć czyste sumienie. A ewidentnie Tusk i PO czystego sumienia nie mają.”  I w tej samej 4. kolumnie: „Poseł powinien być przygotowany do stanowienia prawa i to, że dostają się tam osoby niemające pojęcia o niczym nie jest dobre. Odpowiedzialność posła to cała Rzeczpospolita, a nie jego okręg wyborczy”.

Czy można traktować poważnie słowa posła reprezentującego jakąś partię, czyli pewną opcję polityczną ? Niestety niejednokrotnie nie można. Jednego dnia będzie z całą mocą przekonania przedstawiać zalety programu swojego stronnictwa i gromko krytykować przeciwników politycznych, ale może się zdarzyć, że dzień, dwa dni lub tydzień później okaże się, że jest już w gronie byłych przeciwników i czyni teraz wszystko na odwrót: dawni przeciwnicy są idealnym gronem polityków, a byli koledzy to niecne towarzystwo. Przyczyna tej wolty jest bardzo prozaiczna, po prostu zaoferowano lepsze stanowisko, wyższe dochody i wpływy, czyli mówiąc prościej – kupiono go. Które postępowanie i poglądy są (były) prawdziwe ? Chyba każde słowo jest u takiego człowieka odmierzone (odważone) specjalną walutą. Fałszywy dźwięk rani nasze uszy z każdym słowem takiego osobnika. Ciekawe, że nie dostrzegają tego nawet popularni w społeczeństwie politycy. Czyżby byli tego samego gatunku ?

W tym kontekście w okresie Wielkiego Postu warto, a nawet należy przypomnieć słowa Chrystusa zanotowane w rozdz. 23  Ewangelii św. Mateusza: Biada wam obłudnicy. Padły one wówczas aż osiem razy (wersety 13,14,15,16,23,25,27,29).  To znaczy, że wina ta ma szczególną wagę. Trzeba się nad tym zastanowić.

Pełnia  Obscuranto

Terminem obscuranto (utworzonym na wzór słowa esperanto) określa się umyślnie tworzony i wprowadzany w obieg niejasny język służący do ukrywania, maskowania lub tuszowania czegoś. Na uniwersyteckim prawie obowiązywał zawsze wykład z logiki, aby zobowiązać przyszłych prawników do ścisłych, jasno sformułowanych wypowiedzi i precyzyjnych określeń oraz poprawnego rozumowania. To sfera pragnień, a może i marzeń.. Ogromna liczba ustaw stale wymaga nowelizacji, nie tylko na zmieniające się warunki społeczne, ale z uwagi na konieczność ciągłych interpretacji spowodowanych często nieprecyzyjnością języka i terminologii. W publicystyce, zwłaszcza społeczno-politycznej, jest niemal regułą, że autorzy nie definiują swoich najważniejszych określeń i używają ich swobodnie w najrozmaitszym znaczeniu w zależności od wygody i odpowiedniej sytuacji. Zwrócił na to szczególną uwagę ks. Prof. Czesław  S. Bartnik w artykule pt. „Cywilizacja” nienawiści (Nasz Dziennik, poniedziałek 4 lutego 2013 r., nr 29 (4568)), pisząc: „nasi liberałowie przez religię rozumieją religioznawstwo, przez ekumenizm – mieszanie różnych religii, przez tolerancję – godzenie się na łamanie  Dekalogu, a przez ducha społecznego – poprawność polityczną”. „Czyż już nie ma u nas mądrych i zdolnych prawników ?” (pyta ks. Prof. Cz. Bartnik). „A powiedzmy sobie szczerze: większość praw, ustaw i uchwał rządowych powinno się wyrzucać do kosza, tak są niedopracowane, zawierają błędy i jakby celowo zostawiane wieloznaczności” (podkr. moje).

A jaki jest tego skutek ? Odpowiedź znajdujemy w tych słowach: „Nie ma uczciwości między rządem a społeczeństwem, jasności i przejrzystości w prawodawstwie i administracji, poszanowania praw przeciwników politycznych, ochrony praw ludzi opluwanych i oskarżanych, nienależących do orientacji rządzącego, uczciwego gospodarowania pieniędzmi publicznymi, nie ma czystych metod zdobywania i wykonywania władzy i politycy zbyt często kierują się tylko swoim interesem, a nie ogólnonarodowym”. I także: „Do tego dochodzi arogancja prezydenta, premiera, KRRiT, Ruchu Palikota i SLD wobec Papieża i Episkopatu Polski w sprawach medium katolickiego. Tworzy atmosferę, która wpływa stronniczo nie tylko na urzędy, ale niekiedy i na sądy oraz prokuratury”.

Nie są to puste słowa.Słuchacze Radia Maryja i TVTrwam mogli w środę 6 lutego usłyszeć i zobaczyć niezwykłą obłudę i zarazem butę, arogancję przewodniczącego KRRiT oraz innych członków tej Rady, gdy przyparci do muru żądaniem wielu posłów w czasie posiedzenia sejmowej Komisji Administracji i Cyfryzacji sprecyzowaniem, uściśleniem słownym i prawnym regulaminu konkursu dotyczącego dostępu do wielosplotu (tzw. multiplexu) ostentacyjnie opuścili salę obrad, a Jan Dworak, okazując szczególną awersję do ścisłości metod postępowania administracyjnego, oświadczył, że nie może zajmować się zawiłościami semantycznymi, co należy przypuszczalnie tłumaczyć, że są one według niego zbędne. Ta niezwykła pewność siebie, arogancja wobec posłów pełniących swój urząd ma swoje widoczne, namacalne zaplecze. Tą spektakularną postawą chce się wszystkim pokazać i powiedzieć: I co nam możecie zrobić ?  I rzeczywiście. Pani przewodnicząca Komisji (PO) nawet nie drgnęła na oburzające fakty, a posłowie Koalicji jak przykładni pretorianie posłusznie, wbrew zdrowemu rozsądkowi, obywatelskiemu sumieniu i zwykłej uczciwości, przegłosowali to co trzeba. Mówiąc kolokwialnie: wszystko gra, jak należy.

         Pełnia  Ogłupiania

Jest oczywiste, potwierdzone życiową praktyką, że człowiek, zwłaszcza młody, słabo wykształcony, nienauczony poprawnego rozumowania i pozbawiony wzorców etycznych, łatwo ulega manipulacji, zwłaszcza obrazkowej, medialnej. Korzystają z tego faktu rządzący, jeśli potrzebna jest im w tak zwanej demokracji niemyśląca zbiorowość. Jest to zwykle pokaźna grupa społeczna, którą można by nazwać, parafrazując nieco język sienkiewiczowski, tłuszczą wyborczą, złożona z ludzi-gazety (termin ks. abp. Sławoja-Leszka Głódzia). Ufają oni bezkrytycznie tym wszystkim wiadomościom, komentarzom tak zwanych autorytetów (samoistnie, medialnie ustanowionych), będących do wszelakiej dyspozycji politycznym guru. Sądzę, że w dużej mierze udało się to zrealizować w ostatnim dwudziestoleciu przez coraz to większe obniżenie poziomu nauczania, częste kontrowersyjne reformy i niski poziom wymagań dla uzyskania propagandowego sukcesu statystycznego w dziedzinie nauczania i wykształcenia. Do czasu tzw. transformacji ustrojowej poziom programów przedmiotów ścisłych był w Polsce na wysokim poziomie, a w nauczaniu matematyki byliśmy w czołówce europejskiej. Ewenementem było wprowadzenie do programu podstaw stochastyki, czyli rachunku prawdopodobieństwa i statystyki. Wszystko to zostało zaprzepaszczone, łącznie z dobrze rozwiniętym szkolnictwem zawodowym. Z ogólnego słabego wykształcenia społeczeństwu przybyło tylko bezrobotnych. Jest ich już pokaźny, groźny procent. Gdy przeglądam zadania dla maturzystów, uśmiecham się z politowaniem. Wiele z tych zadań powinien był rozwiązać „bez zająknięcia” dawny gimnazjalista. A przez lat dwadzieścia nie potrzeba było nawet wysilać się na znajomość elementów matematyki, bo można było ten przedmiot jako maturalny sobie „odpuścić”, ale i obecnie wystarczy przy bardzo niskim poziomie  wykazać się 30% sprawnością umysłową, co zakrawa na kpinę. Cierpią z tego powodu szkoły wyższe, cierpi właściwie całe społeczeństwo.

Ogłupianie trwa od lat. W okresie referendum unijnego forsowano medialną tezę, że trzeba głosować za wstąpieniem do Unii, bo Unia przecież jest bogata i Unia ma nam dać olbrzymi wkład finansowy. Miało to być zjawisko niespotykane w świecie, ani w codziennej rzeczywistości. Nikt nawet nie zechciał zauważyć, że jeśli brakuje ci nawet grosza do ceny biletu na środek komunikacji zbiorowej, to go nie dostaniesz i musisz pójść pieszo, a nie było takiego przypadku w historii, by miliardy ktoś rozdawał bezinteresownie.  Głupiemu można jednak  wszystko wmówić. W owym czasie znajoma trzyletnia inżynier przekonywała mnie o zaletach wstąpienia do Unii, uzasadniając to takim rozumowaniem: „jeśli nie Unia, to Białoruś”. O tym, że jest jeszcze Polska z chętnymi do pracy oraz są twórczy obywatele jakoś zapomniała.

Ostatnio media rozszalały się w prześciganiu chwalenia osiągnięć  pewnej „wielkiej orkiestry”, która nie wiedzieć czemu ma się nazywać „pomocą świąteczną”. Gdyby media postępowały uczciwie, to powinny były zamiast chóralnej wrzawy podać dokładny bilans wpływów i wydatków tej instytucji. A przy okazji zrobić solidne porównanie z charytatywną działalnością kościelnej organizacji Caritas. W TVTrwam zechciał ktoś to zrobić. Porównanie wypadło przerażająco niekorzystnie dla orkiestry. Dlaczego się tego obowiązkowo w mediach nie robi ? Obłuda i ogłupianie jednocześnie !

Obłudnika można często rozpoznać po oczach. W niedawnej przeszłości modna była piosenka, której słowa były znamienne: „czy te oczy mogą kłamać ?” Okazuje się, że niejednokrotnie mogą. Obłuda boleśnie rani każdego człowieka. Szczególnie odczuwa to poeta, wyrażając swe myśli w następujących strofach:

Po co mi to…

Cóż po słowach, które kłamią?

Cóż po ustach, które prawdzie zaprzeczają?

Cóż po rękach, z których pracy nie ma?

Cóż po miłości, która nie kocha?

Cóż po sercu, które nie umie szlochać?

Cóż po myślach, które ust się wstydzą?

Cóż po oczach, które nic nie widzą?

Cóż po człowieku, który wilkiem jest dla owcy?

Cóż mi po Tobie, który jesteś mi tak obcy?

Po co mi to wszystko niepotrzebnie dajesz?

Lepiej mi będziem wcale nic nie mając.

 

Elżbieta Pluta, Z tomiku „Przeczekam…”, Towarzystwo Przyjaciół Niepełnosprawnych, Łódź listopad 1997, s. 36.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *