Ekspansja zła

Ekspansja zła

Co użyjem to dla nas, bo za sto lat nie będzie nas.

Te słowa biesiadnej piosenki rozbrzmiewają na licznych imprezach towarzyskich. Czy śpiewający wesoło tę pieśń zastanawiają się kiedykolwiek nad zgubną jej intencją ? Istotnie, wykorzystywanie walorów życia stało się programem postępowania dla szerokich rzesz według zasady carpe diem – chwytaj dzień, używaj ile możesz i na ile zdążysz; wystawne przyjęcia, pompatyczne i huczne wesela, często na kredyt trudny do spłacenia – to zjawisko u nas niemal standardowe. A przy tym – jak każe obyczaj – nadmiar alkoholu powodującego niejednokrotnie tragiczne skutki. Owszem, są już w Polsce wesela bezalkoholowe, jest nawet odpowiednie stowarzyszenie, ale w poczuciu większości to jakiś dziwoląg. Osoby niepijące są niemile widziane w rozbawionym towarzystwie. Sam tego nieraz doświadczyłem.

Dlaczego ludzie piją, choć nie jest to tanie, ani smaczne, a przy tym bardzo nieestetyczne. Prosta obserwacja tego zjawiska pozwala wysunąć taką tezę, że jest to ułatwienie na pewne zbratanie się, może lepiej powiedzieć fraternizowanie, bo termin ten bardziej oddaje mniej przyjemną stronę tego spoufalenia. Łatwiej odkrywamy przed drugą osobą nieciekawe aspekty swojego życia, uzewnętrzniamy język, którego normalnie byśmy się mocno wstydzili, przechodzimy łatwo w tak zwany bruderszaft, co często wcale nie jest dla nas miłe i korzystne. Poza tym alkohol ułatwia zbliżenia seksualne obarczone niejednokrotnie przykrymi konsekwencjami.

Nieco podobnie wygląda sprawa z paleniem tytoniu lub innych środków odurzających. Częstowanie papierosami i wspomniane wyżej „grzeczności” ułatwiają coś w rodzaju skumplowania, włączenia się do tej samej grupy, zwykle raczej niskiego lotu.

Taśmy prawdy

Upublicznione przez media podsłuchane i nagrane dyskursy ważnych osób w państwie obnażyło całkowicie stan tak zwanych elit, a właściwie pewnej grupy, która w umiejętny sposób dostała się na wysokie stanowiska w państwie kojarzone powszechnie z władzą. Niektóre wypowiedzi były wprost

(podane przez tygodnik WPROST) dla obywateli druzgocące. Dowiedzieć się, że państwo istnieje tylko teoretycznie – to rzecz, która może niejednego załamać. Chciałbym jednak zwrócić uwagę i zastanowić się dlaczego przy tych zakrapianych sowicie spotkaniach w dobrej restauracji posługiwano się językiem melin. Otóż poza wspomnianym wyżej alkoholem także tego typu język ułatwia wielu uczestnikom spotkań lub libacji pełne konfraterstwo, skumplowanie w grupie nie najlepiej pachnących interesów osobistych lub grupowych. I nie pomogą tu wszelakie tłumaczenia ważnych osobistości lub nawet uchwały gremiów (np. sejmu), że nic się nie stało. Co najwyżej może to tylko świadczyć o poziomie tak głosujących ludzi i stanowić ostatni moment do zastanowienia się nad kondycją moralną ich zwolenników i wyborców.

I jeszcze jeden aspekt sprawy raczej nie zauważany i podkreślany. Henryk Sienkiewicz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, twórca posługujący się przepięknym językiem, badanym i opisywanym przez znawców i krytyków literatury oraz języka (sam miałem sposobność zapoznać się z rozprawą dotycząca języka i piękna opisów w „Ogniem i mieczem”) zapewne dostałby zawału serca, gdyby dane mu było dowiedzieć się o poziomie języka swego imiennika.

Szczególnego smaku dodaje do tego fakt, podawany zresztą przez media, że te słono opłacane restauracyjne spotkania były regulowane kartami służbowymi, a więc niewątpliwie formą płatności, która musi być kontrolowana przez odpowiednie czynniki, które na ten proceder przymykały oczy. I nadal – jak widzimy – nic się nie stało. Wystarczy posłuszne, zdyscyplinowane gremium, aby ze złego postępku uczynić zwykłą normalność. Niestety ten stan rzeczy jest zawiniony przez społeczeństwo. Warto w tej sprawie zapoznać się z wypowiedzią byłego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego , eksperta do spraw spec-służb i autora książki „Rosyjski sztylet” płk. Andrzeja Kowalskiego (www.rmf24.pl/bogdan-zalewski/blogi/news-drukowanie-banknotow-i-wynikow-wyborow.nld.1447942#), dla red. Bogdana Zalewskiego: Chciałoby się powiedzieć: jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. W pewnym sensie jest to rzeczywistość stworzona przez obywateli. Oczywiście obywateli, którzy nie rozumieją rzeczywistości politycznej w Polsce i którzy głosują w pewnym sensie na oślep i konsekwencje tego są właśnie dramatyczne. Obywatele powinni zdecydowanie więcej czytać i starać się więcej zrozumieć z tej rzeczywistości, która nas otacza, bo grozi nam wszystkim to, że po kolejnych wyborach nic się w Polsce nie zmieni.

Niezawiniona wina

Wiele mediów z niezwykłą zajadłością atakowało ostatnio znanego ginekologa profesora Chazana za to, że nie zarządził tzw. aborcji, czyli usunięcia z łona matki, tj. zabójstwa nienarodzonego dziecka pewnej kobiety. Ataki medialne skutkowały zarządzeniem prezydent miasta stołecznego Hanny Gronkiewicz-Waltz o odsunięciu profesora z funkcji dyrektora znanego i cenionego szpitala w Warszawie. Padały różne argumenty i uzasadnienia błędnej ponoć i nieprawnej decyzji lekarza. Chciałbym przeanalizować niektóre stwierdzenia.

Twierdzi się, że kobieta może domagać się aborcji w przypadku, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla jej życia. Można na to spojrzeć następująco. Perspektywa urodzenia chorego lub z pewnym upośledzeniem dziecka nie jest żadnym zagrożeniem dla życia matki. Istotnie, rozważana przez media kobieta urodziła dziecko, nie było słychać, by jej życie było zagrożone, jak również, by coś złego działo się z jej zdrowiem. Dziecko faktycznie było z dużą wadą rozwojową (było „produktem” in vitro) i zmarło – podkreślam: w naturalny sposób zmarło, a nie zostało zabite, czego się uprzednio domagano.

Druga sprawa, która wymaga zastanowienia również związana z zagrożeniem dla życia matki. Rzeczywiście zdarza się, że są pewne komplikacje i zachodzi obawa o życie matki. No i co z tego ? Przecież jest wiele sytuacji, które stanowią zagrożenie dla życia człowieka, a mimo to podejmujemy się wykonania ryzykownych czynności. Dziwne, że nikt nie potępia bezsensownych – moim zdaniem – wspinaczek górskich kończących się niejednokrotnie śmiercią i nie wymaga ich zakazu lub nawet surowego ukarania tych, którzy takie ryzykowne przedsięwzięcia inspirują, a poza tym narażają na śmierć ratowników górskich. Kobieta decydująca się na małżeństwo i na zajście w ciążę jest zapewne świadoma zawsze istniejącego niebezpieczeństwa związanego z fizjologią porodu. Nie wiem, czy ktoś wymuszał zgody żołnierzy na wyjazd na niebezpieczne zagraniczne misje (np. do Afganistanu), które dla niektórych skończyły się śmiercią. Podejmujemy się pewnego zadania, bierzemy pod uwagę ryzyko śmierci. Przy obecnej wiedzy lekarskiej i standardzie opieki nad ciężarną kobietą ryzyko śmierci jest niezwykle małe i mam wątpliwość, czy argument ryzyka śmierci okołoporodowej nie jest specjalnie i nadmiernie wykorzystywany. Urodzenie dziecka to wielkie dzieło osobiste i społeczne i z dumą bierze się na siebie wszelkie ewentualne niebezpieczeństwa.

Zastanawia mnie również zarzut niepodporządkowania się prawu o wykonanie aborcji przez szpital i przez to nałożenie na niego wysokiej kary pieniężnej. Argumentacją było to, że szpital nie może się tłumaczyć klauzulą sumienia. Taki sposób rozumowania wskazuje, że przez szpital rozumie się jakąś bezosobową instytucję, która w pewien zupełnie niezrozumiały , abstrakcyjny sposób miałaby wydać zarządzenie i wykonać polecenie zabicia płodu, tzn. wykonać aborcję. Jeżeli jednak zleceniodawca kary odwoła się do tego, że jednak przez szpital rozumie osobę nim zarządzającą, to ta osoba-lekarz ma przecież niekwestionowane jeszcze prawo odwołania się do klauzuli sumienia. Niektórzy bojownicy prawa do aborcji wyczuwają tu nielogiczność rozumowania i postępowania i dlatego z wielkim szumem i rozgłosem zaczynają się domagać zniesienia prawnej klauzuli sumienia.

Następny, często spotykany zarzut to niewskazanie innego lekarza, który daną nieetyczną czynność mógłby wykonać. To żądanie formalnoprawne nie mieści się w głowie normalnie myślącego człowieka. Nie wiem, czy jest jakaś oficjalna lista aborterów (słowo może mniej znane, to znaczy lekarzy uśmiercających – często bez znieczulenia – nienarodzone dzieci), a jeżeli takiej nie ma, to dany lekarz ma rozpytywać o to swoich kolegów, narażając się przy tym na ewentualne nieprzyjemności ? Kto wymyślił takie prawo ? Czy to w ogóle jest prawe prawo ? Warto by było poznać twórców takiej aberracji.

Ekskomunika

Każdy, kto nawet pobieżnie obserwuje stronę polityczną, bez trudu zauważa, że działające partie polityczne przestrzegają bezwzględnego podporządkowania się nie tylko zasadom ideowym danej partii, ale wymagają posłuszeństwa wobec nakazów ich przywódców. Kto nie przestrzega tych wymagań jest z ugrupowania natychmiast usuwany. Członkowie partii podporządkowują się tym przyjętym zasadom głównie dlatego, że wykluczenie z grupy wiąże się zwykle z utratą wielu korzyści finansowych, których brak boleśnie jest odczuwany. Ten proceder można by starać się zrozumieć, gdyby nie to, że owe posłuszeństwo władzy rozciągane jest często także na podporządkowanie się pewnym zasadom o wątpliwych lub wyraźnie nie do zaakceptowania w sumieniu, a narzucanym prawom lub zasadom życia społecznego.

Nie może więc dziwić, że tym bardziej w społeczności religijnej, jaką jest Kościół, jest możliwa do zastosowania zasada tak zwanej ekskomuniki, czyli wykluczenia z życia sakramentalnego Kościoła osoby, która wyraźnie narusza zasady moralne, łamie je lub żąda ich nieprzestrzegania. Kościół jako organizacja wiernych ma prawo oczekiwać właściwej postawy, zwłaszcza moralnej, od swoich członków. Kto tego w sposób świadomy i bardzo poważny nie czyni, lekceważy, podlega wykluczeniu z sakramentalnego życia Kościoła. Mówi o tym punkt 1463 Katechizmu Kościoła Katolickiego (KKK): Niektóre grzechy, szczególnie ciężkie, objęte są ekskomuniką, najsurowszą karą kościelną, która nie pozwala na przyjmowanie sakramentów i wykonywanie pewnych aktów kościelnych.

W związku z natężonym atakiem na profesora Chazana, który odmówił wykonania aborcji, warto przypomnieć punkt 2322 KKK: Dziecko od chwili poczęcia ma prawo do życia. Bezpośrednie przerwanie ciąży, to znaczy zamierzone jako cel lub środek, jest „praktyką haniebną”, poważnie sprzeciwiającą się prawu moralnemu. Kościół nakłada kanoniczną karę ekskomuniki za to przestępstwo przeciw życiu ludzkiemu. Podobnie mówi o tym punkt 2272 KKK: Formalne współdziałanie w przerywaniu ciąży stanowi poważne wykroczenie. Kościół nakłada kanoniczną karę ekskomuniki za to przestępstwo przeciw życiu ludzkiemu. „Kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa” (Kodeks Prawa Kanonicznego, KPK, kanon 1314).

Papież Jan Paweł II w Kaliszu w 1997 r. mówił tak: „Miarą cywilizacji – miarą uniwersalną, ponadczasową, obejmującą wszystkie kultury – jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, artystyczne oraz naukowe”.

Jest więc jasne, że lekarz-katolik, stosując się do naturalnych wymagań swej wspólnoty, nie mógł i nie może spełnić żądań prawa stanowionego niezgodnego z jego sumieniem. Nie może więc dziwić zabranie głosu przez księdza Pawła Bortkiewicza, profesora Uniwersytetu Poznańskiego w rozmowie z portalem Fronda.pl w sprawie decyzji prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która odwołała prof. Chazana z funkcji dyrektora szpitala im. Świętej Rodziny. Atakując prof. Chazana całkowicie pomija się – mówiąc bardzo brutalnie – fakt, że miał on podjąć decyzję nad życiem dziecka, które było zdefektowanym produktem reprodukcji in vitro. Jan Paweł II w „Evangelium Vitae”, wskazując kręgi odpowiedzialności za aborcję, wskazał także osoby decydujące o prawie stanowionym. Wskazał także media, które niejednokrotnie przyczyniają się do nagonki pro-aborcyjnej. Wreszcie, wskazał na wszystkie osoby, które w jakikolwiek sposób wspierają lobby aborcyjne. Rodzi się więc pytanie, w jaki sposób można pogodzić sumienie katolickie z ewidentnym aktem współdziałania w złu. Ludzie wierzący i żywy Kościół są obecnie prześladowani, w związku z tym bezwzględnie wymagany jest głos hierarchów Kościoła, stojących w obronie tegoż Kościoła, którego są pasterzami. Ponadto myślę, że warto naprawdę poważnie potraktować sprawę ekskomuniki, która nie jest orzeczeniem arbitralnym hierarchii Kościoła czy prawa kościelnego, ale jest konsekwencją faktu. Istotnie, złe uczynki nabierają rozpędu i mają coraz więcej naśladowców. Idą jak tsunami i zatruwają społeczeństwo jak gangrena. Same słowa ubolewania – nawet kardynała – nie dają jasnych i wyraźnych wskazówek społeczności wierzących i zdają się już nie wystarczać. Złudni uczestnicy kościelnych uroczystości i sakramentów wywierają demoralizujące skutki. Jasne określenie kto jest kim byłoby potrzebne. Ekskomunika ma swoje znaczenie lecznicze. Jak pisze jeden z internautów: Schizofrenia, obłuda i hipokryzja to cechy neomodernistycznych tzw. katolików, którzy jednego dnia popełniają czyny sprzeczne z etyką katolicką, drugiego idą w procesji Bożego Ciała lub przystępują do Komunii św. Czas na zmianę zbyt liberalnego podejścia do tej V kolumny w Kościele. Tylko ekskomunika może zatrzymać falę prześladowań. Episkopat powinien poprzeć księdza prof. P. Bortkiewicza. To jawne zgorszenie w Kościele Katolickim. Problem w tym, że lista musiałaby być zapewne długa, a jej ogłoszenie spowodowałoby przypuszczalnie skutki polityczne, a przynajmniej wrzawę medialną. I tak to zwykle bywa, że przerażające zło na tym świecie zwykle uchodzi płazem.

Tadeusz Gerstenkorn